Dlaczego, tak właściwie, coaching działa?

 Miejcie gotowy party speech o tym, dlaczego coaching działa – mówili…
Mówili dawno temu i uprzedzali, że nieraz przyjdzie o tym opowiadać, tłumaczyć, bronić. I mieli rację. Nieraz przyszło bronić i niewiele się przez te lata zmieniło – wciąż pojawia się sporo komentarzy o pseudorozwoju i nabijaniu ludzi w butelkę. Powody? Pewnie różne – dezinformacja, podpinanie pod coaching usług i działań, które nim nie są, złe doświadczenia z powodu niskich kompetencji niektórych coachów, coaching w firmie na siłę, za karę lub po macoszemu, a czasem po prostu ktoś tak powiedział i ja też tak uważam. Ale ten tekst nie o tym.

Coaching działa przede wszystkim wtedy, kiedy my sami jesteśmy gotowi szukać wsparcia. Czujemy, że coś jest nie tak, że mamy potrzebę coś zmienić (często podskórnie przeczuwamy co) i że w miejsce tego chcemy czegoś innego. Lista cosiów i czegosiów jest bardzo indywidualna. Mamy wtedy większą motywację do zrozumienia, co się kryje za tymi potrzebami. A im bardziej chcemy, tym bardziej jesteśmy otwarci na inną perspektywę, tym szybciej trafiamy do sedna, tym bardziej zaskakujące rzeczy odkrywamy i tym ciekawsze efekty osiągamy pod koniec.

Dlaczego coaching działa? Oto moja subiektywna dziewiątka. Lista otwarta – dodajcie, jeśli czegoś Wam brakuje.

(1) Bo rozwija świadomość. Świadomość siebie, swoich emocji i tego, co kryją. Świadomość swojego sposobu myślenia, wartości, wzorców, przekonań i tego, jak niezauważalnie niektóre z tych schematów wpływają na nasze reakcje, działania i kontakty z innymi. W domu, w pracy, ze znajomymi. Proces coachingowy (jak wiele innych procesów rozwojowych) pomaga zauważyć, zrozumieć i dowolnie zadziałać. Pompuje świadomość i działa jak ciepłe powietrze na balon – lecisz coraz wyżej, coraz więcej widzisz, coraz więcej rozumiesz i wiele rzeczy już nigdy nie jest jak wcześniej.

(2) Bo pomaga porządkować chaos. Skłania do nazywania rzeczy, których wcześniej nazwać nie umieliśmy albo nie mieliśmy okazji. Dąży do klarowności i subiektywnej spójności użytecznej przede wszystkim dla nas. Proces coachingowy może być środkiem do usłyszenia własnego głosu – tego, który mówi w imieniu naszych głębszych potrzeb i wartości, intuicji i instynktu. Oddzielenia go od głosów innych, wręczenia mu w łapę latarki i megafonu. Zidentyfikowania tego, co jest  t u  i  t e r a z  najważniejsze. Praca na sesjach jest punktem wyjścia  punktem dojścia często jest to, co się dzieje potem. 

(3) Bo koncentruje nas na celu, czyli na tym, czego (tak naprawdę) chcemy. Nie opuszcza mnie wrażenie, że w coachingu słowo cel jest używane tak często, że nieco się skarykaturyzowało. Ale podoba się, czy nie, tak to działa: kiedy już nazwiemy to, na czym nam zależy (a nazwanie tego potrafi chwilę potrwać), w głowie uruchamia się proces myśli i świadomych działań, które nawzajem się napędzają. Relacja coachingowa i struktura procesu zmusza nas do skupienia się na danym temacie, nadaje tempo i przeciwdziała temu, co na bieżąco może nas rozpraszać, spowalniać lub blokować. 

(4) Bo pozwala rozłożyć nasze schematy myślowe i przekonania na czynniki pierwsze. Daje nam narzędzia, żeby je odkrywać, grillować, zrozumieć, a w tym rozumieniu sięgać tak głęboko, jak tylko sobie pozwolimy. Bo, czy je zauważamy czy nie, siedzą w naszej głowie i w przytłaczającej większości przypadków to one decydują o tym, co pomyślimy, poczujemy i jak zareagujemy. Schematy i przekonania mają swoją ważną rolę – dzięki nim mózg jest w stanie funkcjonować we względnie ekonomicznym trybie czasowym bez spędzania godzin nad analizowaniem każdej informacji czy decyzji. Ale jednocześnie w niezauważalny sposób tracimy z pola widzenia siłę, z jaką potrafią szkodzić lub ograniczać. Nierzadko to one stoją za naszymi lękami, obawami, blokadami albo po prostu kiepskim samopoczuciem, bezsilnością czy stagnacją. Temat rzeka.   

(5) Bo pozwala nadać potrzebom priorytety, a działaniom strukturę. A wtedy łatwiej zamienić to wszystko w konkretny plan. Od ogółu do szczegółu, od szczegółu do ogółu. Czasem przychodzimy z chaosem w głowie i milionem rzeczy, których chcemy albo potrzebujemy, ale nie wiemy, jak się do tego zabrać. Proces coachingowy pozwala wtedy zebrać to w całość, podzielić na mniejsze kawałki, poszukać mniej lub bardziej oczywistych rozwiązań i ułożyć szczegółowy plan kolejnych kroków. Czasem jest na odwrót. Po miesiącach wahania czy warto, przychodzimy z pozornym drobiazgiem, który nagle odkrywa  cały podziemny arsenał dużo bardziej pilnych spraw.

(6) Bo uświadamia i wspiera sprawczość. W toku pracy zaczynamy dostrzegać coraz większą w ł ą s n ą odpowiedzialność za to, co robimy, a czego nie robimy. Co wybieramy, czego nie wybieramy. Jak reagujemy i jak nie reagujemy. A nawet za to, jak (i czy) korzystamy z tego, co wypracujemy na coachingu. Coach nie będzie nas ścigał za niewykonanie planu
(chyba, że go o to poprosimy) 🙂 Ale będzie lojalnie czuwał nad tym, żebyśmy prędzej czy później się temu przyjrzeli. Sam wzrost poczucia odpowiedzialności za swoje życie daje więcej energii i mobilizacji, niż mogłoby się wydawać.

(7) Bo pomaga wychodzić poza strefę komfortu. Kolejny temat rzeka. Niemoc, stagnacja, frustracja, wypalenie, to częste frycowe, które płacimy za pozornie wygodne trwanie w swojej przytulnej strefie komfortu. Coaching często pomaga zobaczyć, gdzie i dlaczego wyznaczyliśmy jej granice. Zrozumieć, dlaczego nam w niej tak wygodnie i dlaczego tak bardzo boimy się z niej wyjść. Rozbudzić ciekawość tego, co kryje się poza nią  a zazwyczaj kryje się tam sporo fantastycznych rzeczy 🙂 Jeśli chcemy, w procesie coachingu możemy nawet na sucho i bez konsekwencji poeksperymentować i zastanowić się, jak to ugryźć w praktyce. Potem, jak mówią, zaczyna się magia. Ale tak mówią tylko ci, którzy tego doświadczyli.

(8) Bo to prawdziwie jakościowy czas dla siebie. Bywa, że czas dla siebie to czas na fitness, serial, książkę, spacer, spotkanie ze znajomymi itd. Ale czas dla siebie to również spokojny, niezakłócony moment na przemyślenie tego, co dla nas dzisiaj jest najważniejsze i co wpłynie na inne ważne rzeczy za parę miesięcy czy lat. Przez 90 minut każdej sesji dwie osoby są na twojej sprawie skupione całkowicie, bez rozproszeń i z pełnym zaangażowaniem. 

(9) Bo daje dostęp do narzędzi pracy z różnych dziedzin, technik i obszarów. I niezależnie od tego, skąd pochodzą, właściwie wykorzystane mają ogromną siłę oddziaływania. Poszerzają świadomość, gimnastykują umiejętność wglądu, inspirują, dają dostęp do innych perspektyw. Pozwalają zapuszczać się w rejony, w których wcześniej nie byliśmy. Nie dlatego, że jesteśmy ograniczeni, ale dlatego, że zwyczajnie nie mieliśmy takiej okazji.

Funkcjonujemy i uczymy się zarówno świadomie, jak i nieświadomie. Najmniej świadomie – choć paradoksalnie najszybciej i najtrwalej  uczymy się w określony sposób interpretować wszystko to, co widzimy i czego doświadczamy (nawet jeśli nasza obiektywna percepcja jest dość złudna, żeby nie powiedzieć, że właściwie nie istnieje). Ani się obejrzymy, a nauczyliśmy się już określonego myślenia o sobie i świecie tak trwale,  że nawet nie dopuszczamy innych możliwości. Proces coachingowy nie jest oczywiście jedynym rozwiązaniem na oduczanie się tego, co ograniczające i uczenie się na nowo tego, co wspierające. Ale mam w tym obszarze ogromny i wartościowy udział.

Leave A Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *